Przyglądałem się chłopakowi ze szczerym zdumieniem. Nie wiedziałem co mam o tym myśleć. Pamiętam jak wściekałem się na ojca ostatnim razem, kiedy znikąd pojawił się Tyson. Ot tak, buum, Percy masz braciszka. Ani uprzedzenia, ani nic. Nie raczył kiwnąć palcem. A teraz historia się powtarzała. Stałem tam nad nim, a obok mnie Annabeth. Żadne z nas nie wiedziało co ma zrobić.
- Musimy go zabrać do Chejrona. - powiedziała.
- Tak... tak, masz rację. - wydukałem.
Złapaliśmy go za ramiona i powoli nieśliśmy do Wielkiego Domu. Jak na tak małego chłopca dużo ważył. Włosy miał czarne, jak ja i tak samo rozczochrane. Oczu nie widziałem, ale byłem pewny, że są koloru morskich fal. Mimo to z twarzy nie byliśmy podobni. Zapewne odziedziczył ją po matce, w przeciwieństwie do mnie. Byłem tak jakby młodszym klonem Posejdona. George miał okropnie poszarpany strój, kilka szram na policzkach i zacięcie na lewym udzie. Wyglądał jakby stoczył naprawdę groźne walki, a przecież u jego boku nie widziałem nigdzie broni, więc zdziwiłem się, że udało się mu przeżyć. Heros bez broni i na dodatek tak młody i niewyszkolony jest łatwym kąskiem dla potworów. Na oko dałbym mu jakieś jedenaście lat. Tyle, że jedno mnie niepokoiło. Skąd on niby wiedział kto jest jego ojcem? Bogowie przyrzekli uznawać swoje dzieci przed ukończeniem przez nie trzynastego roku życia. I tak robią. Satyrowie bez przerwy wyruszają szukać nowych półbogów, a skoro on był od Posejdona to było niemożliwe, że żaden z nich nie wyczuł jego zapachu. My, zakazani pachniemy nieco inaczej niż reszta herosów. Woń jest silniejsza. Nigdy nie zrozumiem o co w tym chodzi.
Zapukałem do drzwi...
- Co u... - Pan D. urwał widząc, że trzymamy nieprzytomnego herosa. - Co to za jeden?
- Nazywa się George i... jest synem Posejdona. - powiedziałem nie patrząc na niego, ale mógłbym przysiądz, że zmarszczył po swojemu brwi i zerknął na siedzącego w kącie Chejrona.
- Połóżcie go na kanapie. - wskazał na sofę stojącą pośrodku.
Z trudem go tam zanieśliśmy. Położyliśmy George'a z trudem i odsapnęliśmy.
- Gdzie go znaleźliście? - zapytał z niepokojem Chejron.
- Niedaleko sosny. - odpowiedziała Ann. - Jest kompletnie wycieńczony.
- Zajmiemy się nim. - obiecał Chejron. - A wy teraz idźcie do domków. Porozmawiamy o tym rano.
Spojrzał na nas tym swoim przenikliwym wzrokiem, jakby nas przewiercał od środka, więc żadne z nas nie miało odwagi się mu sprzeciwić. Wyszliśmy.
- Okej. - zwróciłem się do Annabeth. - To było dziwne. Co to miało znaczyć?
- Nie mam pojęcie. - popatrzyła na mnie ze... smutkiem w oczach. - Ale jeśli George jest.. no wiesz... tym za kogo się podaje, to...
Urwała.
- Co?
- Posejdon nic ci nie mówił, nie dawał ci znaków?
- Nie. Nawet nie raczył mnie poinformować. Kolejny raz.
Pokiwała smętnie głową przegryzając dolną wargę. Złapała mnie za rękę.
- Rozumiem jak się czujesz. - powiedziała odgarniając mi włosy z czoła, jak zwykle przyprawiając mnie tym o dreszcze. Pocałowała mnie.
- Może zostaniesz u mnie na noc? - spytałem z nadzieją.
Przewróciła oczami.
- Bardzo bym chciała, ale... - przerwałem jej.
- Daj spokój nikt się nie kapnie.
Spojrzałem na nią z miną bezbronnej foczki. Westchnęła z rezygnacją.
- Niech ci będzie. Ale jeśli nas ktoś przyłapie to...
Uciszyłem ją długim i namiętnym pocałunkiem przyciągając do siebie w tali. Odpowiedziała wplatając mi ręce we włosy. Wodziła rękoma po moich plecach. Popchnąłem ją na najbliższe drzewo i przyparłem ramionami. Objęła moją głowę pozwalając mi działać. Przyparłem mocniej i podniosłem jej uda tak aby obejmowały moje ciało. Oderwała się.
- Może przejdziemy do twojego domku? - uśmiechnęła się łobuzersko.
Złapałem ją wpół. Kiedy już dotarliśmy od razu naparła na mnie. Ściągnąłem z niej delikatnie sweter i popchnąłem na łóżko. Przejąłem inicjatywę. Zaczęła łaskotać palcami mój brzuch i w końcu ściągnęła ze mnie koszulkę. Zatraciliśmy się w namiętnościach. Położyłem ją na poduszkach.
- Na pewno tego chcesz? - zapytałem.
Nie odpowiedziała, tylko zaczęła całować mnie coraz mocniej przy okazji rozbierając i siebie, i mnie. Uznałem, że to potwierdzenie. Kiedy już rozebraliśmy się ukazał mi się jej ponętny, czarny stanik z koronkami. Wyglądała w nim niezwykle kusząco. Delikatnie odpiąłem zapinki, kiedy ona całowała mnie po szyi. Spędziliśmy niezwykle upojną noc w swoich objęciach. Nie wiedzieliśmy, że już niedługo wszystko się pokomplikuje.
_________________________
W tym rozdziale dodałam więcej momentów Percabeth. Niestety krótki, ale mam nadzieję, że się nie obrazicie. Ponieważ teraz zaczyna się rok szkolny, rozdziały będę wrzucać systematycznie w weekendy, ponieważ w inne dni raczej nie bedę miała czasu.
Aaaa.! Nareszcie.! Spedzili ze sb noc.! Nie myślcie że jestem zboczona czy coś. Ja poprostu jestem very happy.! Kuźde dawaj następny rozdział bo musze zobaczyć co się pokomplikuje.!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Podjarana Tym Rozdziałem
Paulaaa
nowy rozdział wrzucę nie prędzej, niż za tydzień... bo wiesz, szkoła się zaczyna i raczej będę miała napięty grafik ;-;. ale dzięki, że chce ci się czytać :).
UsuńHm, zrobiło sie gorąco...
OdpowiedzUsuńNo cóż, zopabczymy co będzie dalej, i może wyjaśni się coś z Georgem...
pzdr,
Szalona
jeśli chodzi o George'a to mam już pewien pomysł co do niego. W przyszłym rozdziale będzie wyjaśnienie, ale... dobra nic. czytaj a dowiesz się :D.
UsuńRozdział ciekawy :)
OdpowiedzUsuńKońcówka gorąca...
Czekam na więcej George'a xD
Szurnięta <3
nn na awie :)
UsuńŚwietne :D Podoba mi się jak piszesz, aż chce się więcej :D Czekam na next ;)
OdpowiedzUsuńPS. Jest mi bardzo miło, że dodałaś mojego bloga o Harrym Potterze do Twojej listy blogów ^^ Jest to jeden z moich czterech blogów, ale bardzo mi na nim zależy, dziękuję :) Postaram Ci się jakoś odwdzięczyć ;)
U nas nn ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na coś nowego u Ciebie :)
Żelek :)